Rok 2018 był dla mnie ważny i przełomowy na wielu płaszczyznach, ale tutaj skupię się na podsumowaniu go pod kątem szeroko pojętej aktywności fizycznej.
Pierwszą połowę roku spędziłam w Warszawie, w której powietrze jest mocno zanieczyszczone, co niestety wpłynęło na mój stan zdrowia, ponieważ choruję na astmę a do tego dwie inne choroby autoimmunizacyjne. Zmusiło mnie to do sporych zmian w intensywności treningów. Natomiast druga część roku, już po powrocie do Norwegii, okazała się zaskakująco owocna, zarówno pod względem uzyskanych efektów, jak i nabytej nowej wiedzy.
Ponieważ jestem miłośniczką górskich wędrówek, tym razem postanowiłam do reżimu redukcyjnego dołączyć trening wydolnościowy i udało mi się znacznie poprawić mój VO2max. Było to możliwe, dzięki wykorzystaniu urządzenia pomiarowego typu fitness tracker, czegoś zupełnie dla mnie nowego. To, po raz kolejny, uzmysłowiło mi, jak ważna dla motywacji jest możliwość pomiaru postępów.
Osiągnęłam także swoje cele sylwetkowe, to znaczy zredukowałam tkankę tłuszczową do poziomu 15%, przy zachowaniu dobrej jakości masy mięśniowej i siły.
Niestety, wciąż czuję niedosyt, jeśli chodzi o górskie wędrówki. W tym roku pogoda nie pozwoliła mi cieszyć się górami, w takim stopniu, jak bym chciała. Na domiar złego, przyzwyczajeni z moim mężem do faktu, że najpiękniejszym okresem na wędrowanie jest w Norwegii wrzesień, na ten miesiąc odłożyliśmy nasz urlop. Jakież było nasze niedowierzanie, gdy na początku wrześnie spadł śnieg i uniemożliwił nam realizację zaplanowanych tras…
Cóż, co się odwlecze, to nie uciecze. Dlatego, na ten rok, zaplanowałam (po okresie budowania masy i siły) kolejny cykl poprawy wydolności i wytrzymałości i mam nadzieję, że, w kolejnym sezonie, efekty mojej pracy przydadzą się w górach.
Przy okazji redukcji i pracy nad wytrzymałością tlenową, znacznie powiększyłam swoją wiedzę i znajomość gadżetów, które można wykorzystać do usystematyzowania swojej aktywności fizycznej. O różnych tego typu narzędziach będę jeszcze pisać, gdyż to naprawdę nowy wymiar monitorowania postępu, bardzo przydatny w budowaniu i utrzymaniu motywacji. Oczywiście, korzystanie z urządzeń typu fitness tracker, czy z dzienników posiłków, wymaga znajomości i rozumienia ich ograniczeń, i o tym też na pewno opowiem.
Jeśli miałabym rok 2018 podsumować, pod względem fitnessowym, jednym słowem, byłoby to zdecydowanie słowo „owocny”. A jak tam Twoje fitnessowe podsumowanie roku? Podziel się w komentarzu swoimi osiągnięciami, czy masz już cele na 2019?
