W notce o moim treningu wspomniałam, że moim głównym celem treningowym jest zdrowie w szerokim rozumieniu proponowanym przez WHO, czyli

Stan pełnego, dobrego samopoczucia/dobrostanu (wellbeing) fizycznego, psychicznego i społecznego ”

Takie podejście chciałabym propagować na tym blogu i bardzo polecam Ci patrzenie na swoje odżywianie i trening z tej perspektywy. Wydaje mi się to szczególnie ważne w kontekście panującej obecnie kultury wizualnej, która u wielu osób powoduje redukcję aktywnego trybu życia do dbania o aspekty czysto zewnętrzne, związane wyłącznie z wyglądem. Nie znam dokładnych statystyk, ale odnoszę wrażenie, że ogromna większość klientów klubów fitness i siłowni, to osoby, których jedynym celem jest „plażowa sylwetka”. Mogę mieć rację, gdyż, jak podaje za Deloitte Poland, Newsweek:

Nie zmienia się za to główny cel ćwiczących – nadal najwięcej Polaków chce po prostu schudnąć

Kiedy, mając lat 15, zaczynałam moją przygodę ze sportami siłowymi, moja motywacja oparta była na dwóch celach – chciałam być silniejsza (byłam typową kujonką w okularach, która bała się piłki na lekcjach WF) i chciałam mieć możliwość zaspokojenia ogromnych potrzeb ruchowych – miałam nieskończone zasoby energii, która potrzebowała ujścia. Siłownia i sporty walki pasowały idealnie.

Wyglądem zaczęłam przejmować się znacznie później i wynikało to z faktu, że, w środowisku sportowym, ideałem była, oczywiście, sylwetka atletyczna, mocno zbudowana. A ja, pomimo znacznego rozwoju siły, wciąż byłam bardzo szczupła.

Popełniłam wtedy błąd, który dziś obserwuję u bardzo wielu osób – uległam presji środowiska i zaczęłam dążyć do idealnej – według innych osób – sylwetki. Zamiast skupiać się na tym, co dla mnie było najważniejsze, czyli na ruchu i sile, skupiłam się na pogoni za kilogramami, żeby tylko usłyszeć pochwały i otrzymać akceptację. Gdy w końcu, w wyniku bardzo ciężkiej pracy i ogromnych poświęceń, udało mi się dobić do wymarzonej wagi, okazało się, że „przydałoby się jeszcze dołożyć z 6kg”.

To był moment, w którym zrozumiałam kilka bardzo ważnych rzeczy, którymi chcę się z Tobą podzielić.

Po pierwsze – nie czułam się dobrze ważąc już tak dużo i nie wyobrażałam sobie kolejnych kilogramów. Dotarło do mnie, że moja budowa, układ kostny, długość mięśni i typ metabolizmu nie predysponują mnie do takiego wyglądu, jaki był wówczas lansowany w środowisku sportowym. Zrozumiałam, że znacznie lepiej, i to pod każdym względem, czułam się ważąc te 7kg mniej. W dodatku, paradoksalnie, ważąc mniej, byłam silniejsza!

Po drugie – zauważyłam, że większa waga spowodowała u mnie zmniejszenie poziomu ogólnej sprawności. Było mi zwyczajnie za ciężko i niewygodnie we własnym ciele! Od tamtej pory zaczęłam uczyć się akceptacji swoich „ograniczeń” i traktować je jako atuty – cechy indywidualne, które sprawiają, że ja to ja.

Po trzecie – odkryłam, że nie ma już dla mnie znaczenia, czy moja sylwetka się komuś podoba, czy nie. Zrozumiałam, że osoby, które namawiały mnie do przybrania na wadze, patrzyły ze swojej perspektywy, mając zupełnie inną genetykę i nie miały najmniejszego pojęcia o tym, że zjedzenie 3700 kalorii dziennie może być naprawdę bardzo trudne i nieprzyjemne.

Powiesz pewno, że dla mnie to łatwe, bo jestem szczupła i, poza wąskim środowiskiem sportowców, nie jestem narażona na hejt i komentarze dotyczące sylwetki. To nieprawda – wielokrotnie spotkałam się z bardzo nieprzyjemnymi komentarzami zupełnie obcych mi osób m.in. w szatni w warszawskim klubie fitness, przy stole na wycieczce zagranicznej, na plaży, o komentarzach internetowych nie będę już nawet wspominać.

Nie chcę przez to powiedzieć, że nad sylwetką nie warto pracować, ale uważam za poważny błąd trenowanie tylko dlatego, że Twoja sylwetka odbiega od jakiegoś ideału. Nie skupiaj się na wyglądzie – i tak nigdy nie zadowolisz gustów wszystkich dookoła, skup się na sobie i na tym, co dla Ciebie jest najważniejsze – siła? wytrzymałość? szybkość? a może po prostu lubisz się zmęczyć? A może nie lubisz się męczyć i wcale nie masz ochoty chodzić na siłownię, aerobik ani zumbę?

Układaj dietę i trening pod kątem konkretnych celów, ale jednocześnie dopasuj te cele do swoich potrzeb a nie do gustów przypadkowych osób. Nie odchudzaj się po to, żeby się zyskać aprobatę miłośników rurek, ale pozbądź się nadmiaru tłuszczu, po to, żeby lepiej się czuć, mieć więcej energii i zmniejszyć ryzyko chorób serca i cukrzycy typu II. Takie podejście pozwoli Ci na wdrożenie w życie zdrowych nawyków i zaprocentuje sprawnością w późniejszym wieku.

A wygląd? Każdy z nas jest inny – według mnie, piękno wynika z różnorodności i jest przejawem wewnętrznej radości, energii i zadowolenia z życia. Zadbaj o swoje zdrowie i sprawność a ludzie będą odbierać Cię jako osobę atrakcyjną, niezależnie od tego, ile ważysz i ile masz centymetrów w bicepsie. Jasne, nadal znajdą się tacy, którym tej wewnętrznej radości brakuje i to oni sypią negatywnymi komentarzami. Nie pozwól, żeby czyjeś złe samopoczucie wpływało na Twoje postrzeganie siebie i było przyczyną kompleksów.